Z dziennika gryfińskiego ekstremisty
Nie uważam się za osobę o radyklanych poglądach. Jednak często gryfińska społeczność uświadamia mi, że taki jestem. Wystarczy wspomnieć o trzech czerwcowych dniach.
6 czerwca (czwartek)
Na przystanku autobusowym kobieta właśnie skończyła palić papierosa. Niedopałek bez skrępowania rzuciła na chodnik. Nie mogłem przejść obojętnie. Poprosiłem, aby go podniosła i wyrzuciła do kosza. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, jakby zobaczyła kosmitę.
7 czerwca (piątek)
Wyszedłem z osiedlowego sklepu. W dłoni trzymałem paragon. Sprawdziłem ceny kupionych produktów. „Wyniosło mnie trochę drożej niż w dyskoncie” - pomyślałem. Paragon zgniotłem w dłoni i wyrzuciłem do kosza.
- To mi się podoba! - usłyszałem głos zza pleców. Odwróciłem się i zobaczyłem Tomka. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałem, co takiego mogło mu się spodobać. Musiał zauważyć moje zdezorientowanie, ponieważ dodał od razu:
- Podoba mi się, że wyrzuciłeś śmieci do kosza – wyjaśnił.
Odwzajemniłem uśmiech i nawet poczułem się dumny ze swojego zachowania. Pogadaliśmy chwilę i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę.
Nie wiem dlaczego, ale ta krótka rozmowa wzbudzała we mnie jakiś wewnętrzny dysonans.
8 czerwca (sobota)
Piękny słoneczny dzień. Wyszedłem na balkon swojego mieszkania. Poniżej rozciąga się sporych rozmiarów łąka. „Chyba mam trochę szczęścia, że nie mieszkam wśród samych bloków” – pomyślałem. Pewnie niedługo się to zmieni. Nie zawracałem sobie jednak tym głowy. W tym momencie martwiło mnie natomiast coś innego. Właściciel łąki kosił ją regularnie. Jest to jakoś tam zrozumiałe. Nie mniej od jakiegoś czasu strzyżenie „do zera” każdego skrawka zieleni (w tym zwykłych nieużytków) jest w Polsce nieomal boskim imperatywem. Każde źdźbło trawy wyrastające wyżej niż centymetr Polacy niszczą równie skutecznie, jak Jahwe wymordował mieszkańców Sodomy i Gomory.
Wracając do łąki przed balkonem. Oprócz, co naturalne trawy, pełno jest na niej śmieci. Wielu mieszkańcom bloku nie przeszkadza to nawet na jotę. Niestety w Polsce taki stan ludzkich umysłów też jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym. Wszelkiego rodzaju odpady rzadko lądują w koszach. Częściej w lasach, na łąkach, poboczach ulic, w przydrożnych rowach.
Dzisiaj śmieci nie zakłócały mi widoku kojącej nerwy zieleni. Skrzętnie skrywały się w cieniu bujnej roślinności.
Sielanka nie trwała długo. Około godziny 10 od zachodu nadciągnęły ryczące maszyny ogrodnicze. Duży ciągnik z kosiarką oraz traktorek-kosiarka. „Najwyższy czas na gryfińską masakrę kosą spalinową” - pomyślałem.
Noże kosiarek cięły trawę równie sprawnie jak ostrze gilotyny skracało o głowę prawdziwych i domniemanych wrogów francuskich rewolucjonistów. Ryk maszyn z pewnością dorównywał hałasem wrzaskowi wiwatującej widowni krwawych egzekucji. Obsługujący maszyny równo traktowali znienawidzoną zieleń, jak i leżące wśród niej śmieci. Nie wdawali się w szczegóły. Co chwila słyszałem brzęk tłuczonych szklanych butelek, chrzęst mielonego na drobne kawałki plastiku i strzępionych nożami puszek po piwie i gazowanych napojach.
Nie jestem rodzicem, ale wielu z nich ze swoich balkonów przyglądało się temu widowisku bez niepokoju, czy jakiejkolwiek refleksji. Przecież w trawie leżały wyrzucone przez nich śmieci. Nie skojarzyli, że zaraz po kosiarkach na łąkę wybiegną ich dzieci. Do tej pory miały sporo szczęścia, że nie poharatały sobie nóg ostrymi jak brzytwa kawałkami szkła, plastiku i metalu. Wcześniej czy później krew jednak poleje się z ich małych stóp. Niestety ciągle nie przyjmujemy do wiadomości, że degradując środowisko, niszczymy siebie samych.
Przypomniałem sobie wiersz „Piosenkę o końcu świata”, w którym Czesław Miłosz pisze o tytułowym końcu świata: „Nikt nie wierzy, że staje się już”. Dzisiaj koniec świata nie „staje się” sam z siebie jako naturalny koniec życia. Fundujemy go sobie MY, dewastując własne otoczenie.
Znamienne, że Tomek zwrócił uwagę na wrzucony do kosza papierek. Widocznie w gryfińskiej społeczności takie zachowanie to ciągle wywołujący kontrowersje ekologiczny ekstremizm.
Wydawca nie odpowiada za treść w blogach. Odpowiedzialność za opublikowaną treść ponosi wyłącznie autor danego bloga. W przypadku opublikowania treści sprzecznych z prawem lub zasadami współżycia społecznego, administrator prosi o kontakt pod adresem: [email protected]
Komentarze (0)
Zaloguj się i dołącz do dyskusji