„Nie było za ciekawie, ale na szczęście żyję”

- Jestem zmuszony zamknąć na jakiś czas firmę i zniknąć z życia publicznego – przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych Maciej Wirski. Dyrektor sportowy PGE KPR rozpoczął rehabilitację, która ma mu pomóc w powrocie do zdrowia
Silny ból, odczuwalny w górnym odcinku kręgosłupa, po raz pierwszy obudził go 18 czerwca.
- Bolał mnie odcinek szyjny. Na tyle mocno, że jeszcze tego samego dnia wylądowałem u lekarza rodzinnego, który próbował leczyć mnie lekami przeciwzapalnymi oraz lekami rozluźniającymi mięśnie – opowiada Maciek.
Wspomniana kuracja dawała tylko chwilowe wytchnienie.
- Leki działały po osiem godzin, a gdy puszczały, to ból wracał z taką samą siłą. Nie było widać żadnej poprawy – dodaje.
W ten sposób upłynął mu cały miesiąc. W połowie lipca Maciek udał się na urlop, lecz zamiast na wakacjach, wylądował w miejscu zupełnie nie kojarzącym się z odpoczynkiem. Ból nie ustawał, a nawet stawał się silniejszy. Było to o tyle niepokojące, że mowa o młodym, zdrowym mężczyźnie, regularnie uprawiającym sport.
Nie znajdując ukojenia w wizytach u lekarza rodzinnego, postanowił skorzystać z usług fizjoterapeuty.
- Mój stan zdrowia bardzo mu się nie spodobał. Podczas wizyty skierował mnie na rezonans magnetyczny, mówiąc, żebym zrobił go jak najszybciej się da – opowiada Wirski, co też uczynił.
Niepokojąco brzmiały również słowa radiologa wykonującego badanie. On także stwierdził, że przypadłość, na którą cierpi Maciek nie jest typowa.
- Musi pan skorzystać z porady neurochirurga. Najlepiej jeszcze dzisiaj – powiedział lekarz.
Później „sprawy” potoczyły się niezwykle szybko. Gdy 39-latek stawił się 27 lipca w szczecińskim szpitalu przy Unii Lubelskiej, natychmiast wylądował w łóżku.
Więcej w Gazecie Gryfińskiej.
Komentarze (0)
Zaloguj się i dołącz do dyskusji