Gryfinianin pojechał do Chersonia. "Tam cały czas trwa wojna"

- Miałem pudełko Ibupromu. Na własny używek, w razie, gdyby rozbolała mnie głową. Oddałem je tym kobietom. To było zaledwie kilkanaście pastylek, ale jednym opakowaniem podzieliło się siedem rodzin. Trudno było na to patrzeć. Potrzeby są tam ogromne i nie wiem, czy jakakolwiek zbiórka byłaby w stanie obdzielić wszystkich potrzebujących - mówi Piotr Koliński, gryfinianin, który przed świętami pojechał z darami do ukraińskiego Chersonia
Ostatni logistyczny postój mieliśmy w Mikołajewie, gdzie spotkała się z nami administracja wojskowa. Żołnierze kazali założyć kamizelki kuloodporne i hełmy. Ostrzegali, by nie robić postojów. Nie stawać na niczym miękkim, np. na trawie. Region jest zaminowany, a oni nie są w chwili obecnej w stanie tego odminować. Mówili, że jeśli chcemy się wysikać, to w żadnym wypadku nie stawać na poboczu, tylko na asfalcie.
Najpierw zostaliśmy skierowani do chersońskiego szpitala. Podczas rozładunku usłyszeliśmy pierwsze wybuchy. Bomby padały 3-4 kilometry od nas, cholernie blisko, bo ziemia aż drżała. Ukraińcy się uśmiechali i mówili, że „idzie sezon burzowy”. Przez cały pobyt słyszeliśmy wystrzały artyleryjskie. Miejscowi mówią, że to tutaj codzienność. Przywykli.
Czułem strach, ale chyba bardziej złość. Najbardziej szkoda mi cywili, ludzi którzy muszą żyć w takich warunkach i stale uważać na swoje bezpieczeństwo. Chersoń to miasto obwodowe. Przed atakiem Rosjan liczyło niemal 300 tysięcy mieszkańców. Nie widać tego. Dziś jest to umarłe miasteczko. Ulice są puste, sklepy pozamykane i pozabijane dechami. Jeżeli coś jest czynne, to przed lokalem stoją kilometrowe kolejki. Nie działa przemysł. Nie ma żadnej restauracji, hotelu, nic.
Wojnę czuć już długo przed wjazdem do miasta. Ziemia w obrębie dwudziestu kilometrów jest spalona. Rozwalone są wszystkie stacje paliw. Te, które mijaliśmy, były zamknięte. Nie zauważyłem żadnej działającej. Jeden Ukrainiec, który z nami jechał, pokazywał na stado kruków okupujących pole. „Tam leżą trupy”, powiedział lekko. Oni już przywykli do takich widoków i sytuacji. My niekoniecznie.
Więcej w Gazecie Gryfińskiej.
Komentarze (0)
Zaloguj się i dołącz do dyskusji